Początki II RP - reforma walutowa W. Grabskiego.

Od X w. własne monety wybijały opactwa, biskupstwa, hrabstwa, miasta etc. Często lekceważono suwerenność innych poprzez umieszczanie na własnych monetach cudzych herbów. Czasami było to usprawiedliwione powiązaniami dynastycznymi, częściej jednak obcy herb stanowił ozdobę. Upowszechniało się bicie monet pamiątkowych. U nas rzadziej stosowane z okazji rocznic (średniowieczne monety chrześcijańskie nie mają daty emisji w przeciwieństwie do ówczesnych monet muzułmańskich). Monety okolicznościowe i pamiątkowe bito już w starożytnym Rzymie. Często były to medale rozdawane przez władców z jakichś okazji.
Dla polskiej numizmatyki nastały dość ciężkie czasy, kiedy to nakłady srebrnych monet przekraczają 100.000 sztuk. Prawdziwych kolekcjonerów zostało niewielu. Na fali spekulacji zostaje usilnie wprowadzany na rynek nowy trend-monety 2zł GN w gradingu. Monety o notach MS65 - MS67, z ostatnich roczników nie są drogie. Dla przykładu za monetę z 2005 roku wartą około 4zł, w gradingu musimy zapłacić ok. 19zł a więc cena gradingu wynosi w tym przypadku 15 zł. A więc w tym przypadku można się jeszcze pokusić o zakup.
Kiedy nasz kraj odradzał się na nowo po 123 latach niewoli, początkowo podstawową jednostką monetarną w naszym kraju miał być „Lech”. Tak się jednak nie stało i został nim obowiązujący po dziś dzień „Złoty Polski”. Lecha, a właściwie monety upamiętniającej 25 rocznicę otrzymania nagrody Nobla przez L. Wałęsę także nie będzie. Powód? Rzekome zamknięcie planu technicznego na 2008 rok w IV kwartale 2007 r., a także „brak możliwości technicznych”. Gdyby zamiast Złotego był Lech problemu zapewne by nie było, bo każdą monetę można by uznać za hołd dla Wałęsy.